22 czerwca 2019 r. wzięłam udział w warsztatach kulinarnych, które zostały zorganizowane przez Winiary. Żeby dojechać na czas do Warszawy, musiałam spędzić ok. 7 godzin w autobusie.
Trochę pospałam, żeby mieć siły na gotowanie z Davidem Gaboriaud.
Warsztaty odbyły się w nowym, urokliwym Warszawskim Uniwersytecie Kulinarnym. Na miejsce, spośród uczestników zameldowałam się jako pierwsza. Zostałam serdecznie przywitana przez organizatorów oraz Davida. Czekała też kawa i śniadanie.
Powoli przyszli pozostali uczestnicy, zwycięscy konkursu jaki odbył się na str. FB WINIARY podejmij wyzwanie – ugotuj danie na bazie nowego bulionu WINIARY, zrób zdjęcie swojej potrawy i przedstaw w kreatywny sposób, na co przeznaczyłeś zaoszczędzony czas! Nagrodą były warsztaty z Davidem.
Wybiła godz. 12.00 i nastąpiło oficjalne otwarcie. Zostałam mile zaskoczona, otrzymałam przepiękny bukiet róż na urodziny. Za co jeszcze raz dziękuję.
Zostaliśmy podzieleni na trzy grupy, po zajęciu stanowisk, ubraniu fartuchów, zaczęliśmy przygotowywać dania na bazie BULIONÓW WINIARY.
David cały czas udzielał wskazówek, pokazywał techniki i triki wykorzystywane w kuchni. Zwracał uwagę na każdy szczegół i pilnował porządku na stanowiskach. Podstawą była dyscyplina, kolejność dodawania składników, czas ich przygotowania. Nie zapomniał o dobrym humorze, radości, witalności i inwencji twórczej. Był czas na gotowanie, na sprzątanie, zdjęć robienie, smakowanie przygotowanych dań. W to wszystko wplątane została energia, entuzjazm, pasja i miłość do gotowania.
Przygotowaliśmy:
PRZYSTAWKA– Mus z kurzej wątróbki na grzankach z użyciem BULIONU DROBIOWEGO WINIARY
Bardzo delikatny, oryginalny w smaku, z dodatkiem koniaku. Podany w dwóch wersjach, z olejem zielonym oraz z konfiturą z mirabelek.
ZUPA – Krem z kalafiora z palonym masłem i salsą z natki pietruszki i skórek z
cytryny z użyciem BULIONU WARZYWNEGO WINIARY
To była zupa jak dla mnie idealna, połączone składniki dały niesamowity smak. Delikatny krem z kalafiora z bulionem warzywnym, został przełamany wyrazistą salsą ziołową, a kropkę nad „i” postawiło palone masło o orzechowym smaku i zapachu. PYCHA !
GŁÓWNE DANIE – Kaszotto z pęczaku z kurkami i kotlecikami jagnięcymi z użyciem BULIONU WOŁOWEGO WINIARY
Co tu dużo pisać, kolejne danie przygotowane zostało pod moje kubki smakowe. Kurki, które w tym roku pierwszy raz jadłam, były nieziemsko dobre. Po podsmażeniu dostały ognistego „kopa”. Pęczak, został przygotowany jak klasyczne risotto, powoli dusił się w bulionie, którego dolewało się chochelka po chochelce.
Kotleciki jagnięce, zostały krótko podsmażone i podpieczone dzięki temu mięso było delikatne.
Kaszotto podane zostało z świeżym, przesmażonym szpinakiem, kurkami, pieczoną cebulką oraz kotlecikami jagnięcymi. Niebo w gębie.
DESER– Tarta na kruchym spodzie z kremem migdałowym i rabarbarem
Deser tylko dosłodził już i tak bardzo „słodki” dzień. Ciasto (znakomite, kruche , idealne) i krem migdałowy, przygotowaliśmy wcześniej, ponieważ wymagały schłodzenia. Ciasto zostało podpieczone, następnie nałożyliśmy kolejno krem, podsmażony rabarbar i świeże truskawki. Jeszcze raz do pieca i po 30 min, zajadaliśmy z dodatkiem pistacji, śmietanki i musu rabarbarowego. Tarta była pyszna, chociaż David polecał ją jeść po całkowitym schłodzeniu. Niestety nie mieliśmy tyle czasu 😛
Na koniec otrzymaliśmy upominek w postaci książki „Spotkajmy się w kuchni” Winiary, które szybko zostały rozpakowane, żeby mógł wpisać się David. Wspaniała pamiątka.
Biorąc udział w różnych warsztatach, rzadko wszystkie dania trafiają w mój gust smakowy. Tak jakby przygotowane menu było zaplanowane z moim udziałem. Z pewnością triki, wskazówki, wykorzystam podczas mojego gotowania. Warsztaty zaplanowane na 4 godz. trwały 5 godz. i 30 min. Im dłużej tym lepiej, bo więcej wrażeń, ciekawostek, rozmów i mile spędzonego czasu.
Po zakończeniu udałam się do centrum Warszawy, trochę pospacerowałam, kupiłam prezenty dla dzieci i udałam się na Dworzec Zachodni. O godz. 20.40 ruszył autobus do Sanoka. Pełna wrażeń, emocji, długo nie mogłam zasnąć (zawsze śpię), ale zmęczenie odezwało się i w końcu zasnęłam. W domu byłam o 3 nad ranem, równe 24 godz., odkąd wyjechałam do Warszawy.
Czy warto tyle czasu spędzić w autobusie, by wziąć udział w kilkugodzinnych warsztatach?
Moja odpowiedź brzmi TAK i czekam na kolejne 🙂
0 komentarzy